wtorek, 13 marca 2012

Pele-mele

Wprost uwielbiam graciarnie, ale to już chyba kiedyś pisałam :).
Cenię sobie giełdy staroci, gdzie kolekcjonerzy wymieniają między sobą uwagi, dotyczące szczegółów przedmiotów, o których nie miałam pojęcia, że są cenne. Lubię giełdę samochodową, bo tam już nie ma "specjalistów", a tanio można kupić różne przydasie.
Ale najbardziej takie miejsca, w których groch z kapustą się miesza, gdzie sprzedawcy rzucają sobie od niechcenia ceny, często ceniąc bardziej to, co niecenne, od tego co cenne może być. Niedaleko Przedmieścia przy drodze międzynarodowej jest graciarnia, w garażu i na stryszku stoją obok siebie przywiezione z "wystawki" ciężkie toczone krzesła, wały korbowe, podrdzewiałe  rowery, telewizory nie pierwszej młodości, którym ostatecznie cyfryzacja odbierze rację bytu etc.
Jest tam wszystko czego mi potrzeba i czego wcale nie potrzebuję. Ceny różne, a i poziom porozumienia różny również. Nie zawsze negocjowanie cen wchodzi w grę,a kiedy ja kupuję obrazki, oni sprzedają mi ramki tychże obrazków. Każdy, mam nadzieję, ma poczucie zadowolenia z przeprowadzonej transakcji. Ja, bo wygrzebałam pamiątkę I Komunii z 1908 roku , oprawioną zdaniem sprzedawcy w ramkę o wartości złotych dziesięciu. Zapłacone. Czasem trafi się gratis przy większych zakupach, raz były to dwa klosze ze szlifowanego szkła, "bo żyrandol nie dojechał, a ostatnio płytka z "czegoś" wykładana masą perłową - destrukt częściowy, ale po małym liftingu będzie wyglądać dobrze.
 Kiedyś przeszedł mi koło nosa piękny stary rower, na białych oponach, istne czarno-złote cudo, . Szkoda. Graciarnie i wszelkiego rodzaju second-handy mają to do siebie, że czasu nie ma na myślenie dłuższe. Czasem dobrze jest złapać towar w garść i nosić go ze sobą, oglądając inne rzeczy lub przezornie zaklepać, że wezmę, nawet jeśli nie na pewno. Dlaczego? Dziwnym trafem przedmiot, wzięty raz do ręki przez zainteresowanego kupującego nagle ożywa, wystarczy nim poruszyć, lekko zdmuchnąć kurz, a już budzi zainteresowanie. Odłożony może przepaść bezpowrotnie, a już następnej takiej okazji nie będzie. Powrót do świata graciarni to znak widomy, że wiosna przyszła - równie dobry, co przebiśniegi. Każdemu według potrzeb. :). A na zdjęciu moje ostatnie łupy od obrusu do ....

Brak komentarzy: