czwartek, 12 kwietnia 2012

potem w mig się zje baby dwie...


Święta święta i już po....ale
Nadciągają święta, niczym tornado, myślę grzebiąc nożem w cieście kruchym zamarzniętym na kość w wielkopiątkową noc. Ciasto miało trafić na chwilę do zamrażarki, ale chwila ta trwała nazbyt długo i teraz przedmieście uśpione, szumią tylko urządzenia, wspierając osamotnioną na placu bitwy boginię gospodynię domową, in spe. Jak co roku pozwalam pewnym rzeczom w czasie świątecznym przepaść w niebyt, wielokrotnie odnajdując w sobie oazę spokoju. Choć nie powiem poniosło mnie kilka razy - raz kiedy wszystkie pluszaki odkryte na nowo wykonały taniec hula w dopiero co posprzątanym pokoju. Jednak później, kiedy wielką falą wylała się zawartość boksów z rozmaitościami, tylko westchnęłam i policzyłam do 10. Wykosiłam kilka razy nieistniejącą łąkę na dywanie, tysiąc razy przecząco odpowiedziałam na pytanie a jak posprzątam swój pokój, to kupisz mi nowe karty??. (zawsze kiedy sprzątam, perspektywa zakupów z lekka mię irytuje). Nadmiar wszystkiego filiżanek kubeczków, ubrań i przydasiów. Składowisko niezbędnych zbędności, albo odwrotnie. Wszystko lub prawie wszystko trafiło na swoje miejsce, a to co zostało stało się niewidzialne. Na czas świąt.
Kiedy ciasto pokrojone na kawałeczki odkleiło się w końcu od podsypanej mąką miseczki, problemem stało się rozwałkowanie, indiańską metodą starte na tarce zmieniło się w spód mazurka makowego. ;)
Mamo, a upieczesz ten pyszny mazurek ten co w tamtym roku?; Kajmakowy? O tak ten, ten makowy! No to makowy. Jednak ubiegłoroczny mazurek mi sromotą, bowiem mleko i cukier za żadne skarby nie chciał się zmienić w kajmak, po kilku godzinach podgrzewania zdesperowana utarłam to co wyszło z masłem i w takiej półpustynnej postaci wylałam na ciasto. Przyczyna była w mleku kartonowym, w tym roku zaopatrzona w mleko z "woreczka" uwieńczyłam sukcesem dzieło. A mazurek kajmakowy znika u nas równo z chwilą zakończenia świąt, drugi wypróbowywany do tej pory trwa na posterunku, okazał się niewypałem i jego miejsce w przyszłym roku zajmie inny.
Wielkanoc od kilku lat ma swoją właściwą oprawę, odkupiłam sobie na starociach część serwisu śniadaniowego z motywem Indisch Blau i wszystko wróciło na swoje miejsce.
Ostatecznie Święta się odbyły i nawet było miło. Dobrze, że są tylko raz na jakiś czas, bo choć trwały dwa dni, to ja już od dwóch dni dojść do siebie nie mogę, marzę o tym żeby odpocząć.