piątek, 18 maja 2012

powiedz przecie...

kupiłam sobie lustro. Na urodziny.
 Gdybym była dostała, uznałabym to za nazbyt wyraźną sugestię. A tak kupiłam sobie sama, kryształowe, lekko zgaszone, czas będzie płynął, w nim lustro i ja przed lustrem. Zawsze mnie to zastawiało, jak to jest.
W ogrodzie sąsiadki piwonie szykują się do kwitnienia, ogród jak zawsze oszałamia barwami, na sznurze wiatr wydyma firanki, tylko Jej już nie ma. Nic się nie zmienia, choć zmieniło się wszystko.
Przedmioty trwałe w uporze rzeczy.

wtorek, 1 maja 2012

niech się święci :)

1 maj! Kiedyś na pochodzie i bywało fajnie. Że resentymenty? Nieeee, kiedy się ma mało lat, nie ma mowy o świadomości o co chodzi, ale taki spacer, a potem na lody i obowiązkowo na święto książki. Zawsze. Choć z pieniędzmi bywało różnie, to 1 maja zawsze trzeba było kupić, bo były dostępne. Po prostu. Dziwne, prawda? Że kiedyś, to nawet książka była towarem deficytowym, spod lady, albo dla znajomych, a my znajomych w księgarni nie mieliśmy, wiec obowiązkowo na 1 maja. Nie pamiętam, które są majowe, ale na bank jeden z Tomków Szklarskiego. Mało dziewczęca lektura, ale zaczytany na śmierć, nawet szukałam, żeby go uwiecznić na zdjęciu, jednak gdzież przepadł. Znajdzie się jak nie będzie potrzebny.
Pamiętam też, ze kiedyś po pochodzie siedzieliśmy w upalnym słońcu w parku i jedliśmy lody, dzień był tak piękny jak dziś, żar lał się z nieba, a w nocy na pół świadoma wypijałam jakieś paskudztwo. A miasto następnego dnia zlane było środkami chemicznymi. Po kilku latach poznałam młodego chłopaka, który w ramach służby wojskowej tego samego 1 maja, pracował przy budowie sarkofagu nad elektrownią w Czarnobylu.  Choroba powoli pożerała jego ciało.
Ostatni pierwszy maj co się święcił był kompletnie obciachowy, musiałam iść ze szkoły z wychowawczynią rusycystką, pod paskudnymi sztandarami z raczej nie-idolami polskiej młodzieży Hanką Sawicką i Jankiem Krasickim. Ktoś wpadł na artystyczny pomysł wydrukowania na białym tle czerwoną farbą ich rozmytych twarzy, biało-czerwona braliśmy bez oporu, maki z papieru też, ale buźki wzięci nie miały. Nigdy później nie musiałam tego robić.
 No, a potem ulicę 1 maja przemianowali na 3 maj co to u Polaków błogi raj. A książki to towar nadal deficytowy, bo drogi okrutnie.Szczerze mówiąc z beletrystki nie kupuję prawie nic. Chyba, że w taniej książce, ale najbliższe sensowne w Krakowie, więc co jakiś czas mam święto książki. Najbliższe pewnie na 1 czerwca, bo z wszystkich marzeń, Mały większy Człowiek takie ma właśnie. Dzień Dziecka w Krakowie :).Z Czarnobylem zanim, związana była ciekawa postać Rozalii z Chodkiewiczów Lubomirskiej, jedynej Polki zgilotynowanej w czasie rewolucji francuskiej, kiedyś gdzieś czytałam, że przed wybuchem jej duch miała się w Czarnobylu pojawiać, ale gdzie....? jak .....?
Dziś mamy cudny maj, mój ukochany miesiąc, a że już pisałam? wiem:), ale zaskoczona nagłym Majem -za Leśmianem, chłonę maj każdą komórka, wszystko cudnie kwitnie i pachnie, aromaty wiosny unoszą się w powietrzu, czereśnie jabłonie, już i bzy i kalina, azalie. Czy ubiegły maj był też tak cudowny?? Chyba się starzeję, ale tak zachwyca. Myślę, że może też tak pachnie Saska Kępa. Chodzą za mną majowe piosenki i też ta Bajmu, choć jeszcze piechotą do lata to nie. a na przedmieściu cudnie kwitnie jabłoń-struszeczka, pewnie ma ze sto lat bo 60 lat temu już była jak jest. Jabłuszka ma nie bardzo smaczne ale cudne do przetworów i wypieków. Ale zdjęcia to pewnie gdy cdn.