Jakiś czas temu kiedy byłam nieco młodsza pierwszy dzień wiosny skończył się dla mnie dywanikiem u dyrekcji szanownej szkoły, bo podobno jako jedyna klasa w całej sporej szkole wybyłyśmy na wiosenne wagary. Chcąc znaleźć winnego - padło na mnie. W sumie nie wiem nawet dlaczego. Wagary pierwszodniowowiosenne kiedyś należały do tradycji szkolnej, potem się wszystko sformalizowało i tylko ew. indywidualnie?? Tak czy inaczej było fajnie. Ostatecznie dyrekcja szkoły uznała, że jeśli da się młodzieży "luz" i zorganizuje coś extra, to ze szkoły ona młodzież nie ucieknie. Od idei do czynu upłynął rok i w naszym skoedukowanym cielętniku odbył się pierwszy dzień wiosny z różnymi takimi atrakcjami i ram-pam-pam.
Zanim jednak pokazano nam Powrót posła markując dobrą zabawę, zalecono radosne przebrania. Otóż pomyślałam sobie, że zgodnie z tradycją porobię za marzannę, w okolicy bliższej nie ma rzeki, więc była nadzieja, że nie podzielę losu Wandy, co to nie chciała.... i jako marzannie ujdzie mi jednak ta wiosna na sucho. Zagłębiłam się w szafie moich rodziców i wydobyłam ubrania z innej epoki, skórzana kurtkę, podarte wranglery i ucieszny żakiet w kolorowe paski oraz inne przyległości. Wszystkie te znaleziska pochodziły ze starych paczek amerykańskich i miały za sobą nie tylko pierwszą, ale i kolejne młodości. Ja się sobie podobałam, nie ukrywam, że bardzo. Niestety nie mam dla poparcia swoich słów dowodów w postaci fotografii, bo mimo poszukiwań tkwią gdzieś. Razem z innymi Dziewczynami, przespacerowałyśmy się po naszym miastku, pozując tu i ówdzie, w pozach mniej niż bardziej wyszukanych. Wiosenne pajace. Fajnie było.
No i ...??
No i kiedy w sklepach pojawiły się w ostatnim czasie pastelowe kolory moja pamięć wykonała ekwilibrystyczne salto odsłaniając żakiet w pastelowe paski, ten którym kiedyś się przebrałam. Pytanie było tylko jedno gdzie on jest?. Stan z uwagi na jakość materiału nie budził wątpliwości, temu to tylko wojna nuklearna mogłaby zaszkodzić, problemem było gdzie. Dość powiedzieć, że znalazłam w ostatnim przeszukiwanym miejscu, ale był. Trzy razy wyprany i wywietrzony. Moda też wykonała salto i on niczym nie odbiega od dnia dzisiejszego. I prawie się mogę zapiąć ;).
A i jeszcze jedno ten żakiet ma tak lekko licząc 40 lat.