Jest sobie gdzieś we wszechświecie niewielka, metalowa, okrągła rameczka, a w niej zeschnięty bukiecik - przypinka kwiatowa do męskiego stroju ślubnego. Nie ma już Panny Młodej i Pana Młodego również brak, tylko za szkłem kruche wspomnienie ślubu.
Było to w czasach kiedy małżeństwa aranżowano misternie i precyzyjnie jak pajęczą sieć, Ona miał 18 lat, była spadkobierczynią wielkiego nazwiska i właścicielką równie wielkiego posagu w ziemi i gotówce. Wychowana przez samotną matkę, porzuconą przez męża szaleńca i utracjusza. Żyła niespiesznym życiem prowincji kresowej.
On był spadkobiercą równie wielkiego majątku i równie wielkiego nazwiska, miał lat 30 żył życiem światowca, znały go rewie i kasyna wielkich miast.
Oboje nieco, ale tylko nieco, zbyt długo pozostawiali nie poślubieni. Nadszedł czas na weselne dzwony. Kontrakt ślubny został zawarty, ustalono sposób przekazania posagu, ilość łyżeczek, sreber i bielizny stołowej oraz pościelowej, zamówiono suknie wizytowe i dzienne oraz batystowe chusteczki.
On od dnia zaręczyn do dnia ślubu przesyłał jej bukieciki kwiatów w kolorach od czerwonego do białego, słodycze, kandyzowane owoce, biżuterię i ucałowania rączek. Spotkania z przyzwoitką muśnięcia dłoni, czasem czuły szept. Wymiana uprzejmości, nieśmiałe spojrzenia. W miejsce rozsądku rodziła się miłość.
Ślub odbył się w listopadzie 1882 roku w Warszawie, dwa wielkie rody połączone węzłem małżeńskim, wielkie kresowe majątki z czasem miały złączyć się w całość. Ślubne toasty, odwołania do drzew genealogiczne i do Rzymian.
Pan młody z delikatna przypinką kwiatową, Ona w białej sukni i wianuszków z kwiatów pomarańczy. Szczęście. Małżeństwo. Romantyczna miłość. Ubóstwiana narzeczona stała się ubóstwianą żoną.
Udają się w podróż poślubna na południe Europy, szybko, szybko. On pokazuje jej świat dobrze mu znany, ona zachwyca sie światem znanym z opowiadań, serce jej drży z zachwytu. Snują palny na przyszłość, Rodzina oczekuje radosnych wieści. Młoda Pani nie domaga to wzruszenie nadmiar emocji. Za szybko, za szybko.
Cztery miesiące po ślubie, na sennej fotografii łagodnie przechyla głowę na wysokich poduszkach w burzy jasnych włosów. Łagodna i piękna.
Romeo żył dalej. Bo musiał. Zasuszona przypina w metalowej ramce, pielgrzymki do trumny.
Trzy lata po pierwszym ślub drugi, kontrakt zawarty, wielkie majątki, wielkie nazwiska połączone węzłem małżeńskim. Rozsądek, dzieci, życie zgodne z oczekiwaniami.
Podobno powoził zbyt szybko, podobno dlatego zasłabła, podobno chore serce, podobno jego wina, podobno co noc był przy niej, podobno czekała na niego, zawsze za uchylonymi drzwiami…podobno w końcu ją zobaczył.
Historia prawdziwa, a że jak z Mniszkównej?
Zdarza się.
Zdarza się.