wtorek, 21 kwietnia 2009

W ogrodzie

Tulipany sadzone jesienią, choć wydawało się, że w nadmiarze, teraz takiego wrażenia nie wywołują, kwitną cała mocą cebulek. A siła życia jest w nich niezaprzeczalnie, otóż bowiem ... jesienią zakupiłam byłam, ogarnięta wspomnianą nieco niżej tulipanomanią, daleką jednak na szczęście od tej która opanowała Holandię w dobie Baroku, cebulki tulipanów Rembrandta. Kiedy chciałam je posadzić okazało się, że nie ma ich, nie było, nikt nie widział i nikt nie przemieszczał, choć wszelkie ślady wskazywały na jedynego winnego - Pana Męża, a ten do winy się nie przyznawał. Dałam sobie ostatecznie wmówić - o słodka kobieca naiwności, że musiałam je posadzić, a teraz ogarnięta pomrocznością jasną, kalumnie nieroztropnie rzucam. Kiedy na rabacie rozpoczęły się popisy kwitnienia, dopatrywałam się rembrandtów z całych sił - do dnia, w którym trzeba było wyciągnąć kosiarkę i co??!! Cebulki się znalazły, w ciemnym schowku za kosiarką... Lepiej by było gdyby Pan Mąż spotkał się z rojem pszczół niż z własną żoną... i tu spuszczę zasłonę milczenia.
Co było robić - cebulki posadziłam, mimo więziennych warunków kiełki miały już dorodne i mam nadzieję, że jednak zakwitną.

A w ogrodzie wszystko zieleni się i rozkwita, choć muszę przyznać, że kiedy po sezonie przeglądam zdjęcia ogrodowe, wiosna wydaje się być ubogą krewną lata. Bo tu i ówdzie błyskają łysiny ziemi, drzewa liśćmi jeszcze nie dają ochrony przed wścibskimi spojrzeniami, a część roślin wydaje się być uśpiona słodkim snem wczesnej wiosny, a jest już tak pięknie, kwitnące czereśnie pachną migdałowo sercem owoców i mam o tej porze roku najpiękniejszy widok z okna na biało kwitnące drzewa sąsiadów.