Róże kwitną tak, jakby to był czerwiec, a nie prawie połowa września. Ten rok ich nie rozpieszczał - chłody i deszcze sprowadziły na nie wszelkie możliwe choroby. A w obliczu jesieni w środku lata, nawet mszyce skapitulowały i w pewnym momencie niezauważalnie i bezpowrotnie się wyprowadziły. Ich miejsc zajęło "coś" wyżerające dziury w lisciach i mimo zastosowania latarki i działania przez zaskoczenie do dziś nie wiem, kto zamieszkał w ogrodzie. Nieprzychylni twierdzą, że to on, ale czy tak jest, nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz