Niedziela pochmurna i zimna, popołudniowa kawa z cynamonem ma przegonić jesienna senność i przeziębieniowe przygnębienie.
A dzień dziś zaczął mi się wcześniej od niedzielnej wyprawy na starocie. Zimno, ale sprzedająco/kupujących wcale nie było tak mało. Ceny różne, a towar strychowo-zachodnioeuropejski,choć tym razem nie było angielskiej starzyzny, która sama w sobie, była czym nowym w ubiegłym miesiącu.
Wróciłam z klamką do furtki i dwoma krzesłami - do odczyszczenia - ale stoją pewnie , no i ze słoikiem na jesienną nalewkę.
niedziela, 14 września 2008
piątek, 12 września 2008
na długie, złe miesiące...
Pogoda nie pozostawia wątpliwości, jest zimno i mokro i nic nie zapowiada poprawy. Ogród zatem choć w części musi przenieść się do domu. Kupiłam dzisiaj w pasmanterii zestaw do haftu z motywem lawendowym i małą paczuszką z lawendy kwieciem. Moje lawendy nie kwitły w tym roku zbyt obficie, a jedna posadzona jesienią ubiegłego roku - okazała się być białą. (?!)
środa, 10 września 2008
koniec lata
Róże kwitną tak, jakby to był czerwiec, a nie prawie połowa września. Ten rok ich nie rozpieszczał - chłody i deszcze sprowadziły na nie wszelkie możliwe choroby. A w obliczu jesieni w środku lata, nawet mszyce skapitulowały i w pewnym momencie niezauważalnie i bezpowrotnie się wyprowadziły. Ich miejsc zajęło "coś" wyżerające dziury w lisciach i mimo zastosowania latarki i działania przez zaskoczenie do dziś nie wiem, kto zamieszkał w ogrodzie. Nieprzychylni twierdzą, że to on, ale czy tak jest, nie wiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)