To mały krok dla ludzkości, ale wielki krok dla Małego Człowieka.
Mój Gucio stawia w swoim trzyletnim życiu pierwsze samodzielne kroki. Kto by pomyślał. :DD
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Historya ucieszna
Osoby dramatu Pani i Pan
Miejsce - poza rzeczywistością.
Pani zakupiła dwa urody wielkiej talerze, talerze urody wielkiej z sentencyją łacińską i owocem.Ach jakżeż Pani zachwycona, że udało jej się tanio owe talerze nabyć . Talerze oglądnęła wprzódy i z przodu i z tyłu, ale jak to bywa wirtualnie. Zapłaciwszy tęsknie wyglądała listonosza, co to nie zawsze dzwoni dwa razy. Kiedy onże wyczekiwany przybyły, niecierpliwie zaglądnęła do środka przesyłki, spodziewając się ujrzeć talerze urody wielkiej z sentencją łacińską i owocem. Nie jednym.
Jakież było Pani zdziwienie, kiedy nie owoce, a Lipnica Malowana, folklor, wesoły amerykański szczerzy swą gębę nieszczerą, odpust w Connecticut i polka z przytupem, łowicka wycinanka bladła przy urodzie talerzy jakie ukazały się jej oczom.
Cóż było robić pomyłka rzecz ludzka. Pisze zatem Pani do Pana list, że oto otrzymała, że dwa i talerze i całe i opakowane pięknie, ale nie jej, bo ona z owocem i sentencja i nie będzie robić kłopotu i te dwa też kupi, a potem wyrzuci. Tylko niechże Pan dośle te jej, te dwa z owocem i sentencją. Bo mylić się można i ona to rozumie.
Na to Pan, ze sprzedał, i proponował mailował mailował, a jak Ona nie odmailowała to uznał, że się zgodziła. Tego Pani było dość!! Zapałała gniewem ;). Jak to sprzedał!! Co!! komu!!! kiedy!! Jak Ona już kupiła zapłaciła i czekała??? Co proponował komu i jaki mail. Blyszczaty na oba śliepia czy jak??!!
Talerz to nie talerz, jak Pan potrzebuje talerza pod kapuchę i schabowy to Voilà!! A Pani chce owoce i sentencje. Łacińskie. Kupione.
Przecież to zaraz widać, że jak ktoś kupuje z sentencją łacińska to kulturalny, wykształcony i i.....ii i w ogóle.A on tak wziął i sprzedał. No jak tak można...
Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija pana....
Miejsce - poza rzeczywistością.
Pani zakupiła dwa urody wielkiej talerze, talerze urody wielkiej z sentencyją łacińską i owocem.Ach jakżeż Pani zachwycona, że udało jej się tanio owe talerze nabyć . Talerze oglądnęła wprzódy i z przodu i z tyłu, ale jak to bywa wirtualnie. Zapłaciwszy tęsknie wyglądała listonosza, co to nie zawsze dzwoni dwa razy. Kiedy onże wyczekiwany przybyły, niecierpliwie zaglądnęła do środka przesyłki, spodziewając się ujrzeć talerze urody wielkiej z sentencją łacińską i owocem. Nie jednym.
Jakież było Pani zdziwienie, kiedy nie owoce, a Lipnica Malowana, folklor, wesoły amerykański szczerzy swą gębę nieszczerą, odpust w Connecticut i polka z przytupem, łowicka wycinanka bladła przy urodzie talerzy jakie ukazały się jej oczom.
Cóż było robić pomyłka rzecz ludzka. Pisze zatem Pani do Pana list, że oto otrzymała, że dwa i talerze i całe i opakowane pięknie, ale nie jej, bo ona z owocem i sentencja i nie będzie robić kłopotu i te dwa też kupi, a potem wyrzuci. Tylko niechże Pan dośle te jej, te dwa z owocem i sentencją. Bo mylić się można i ona to rozumie.
Na to Pan, ze sprzedał, i proponował mailował mailował, a jak Ona nie odmailowała to uznał, że się zgodziła. Tego Pani było dość!! Zapałała gniewem ;). Jak to sprzedał!! Co!! komu!!! kiedy!! Jak Ona już kupiła zapłaciła i czekała??? Co proponował komu i jaki mail. Blyszczaty na oba śliepia czy jak??!!
Talerz to nie talerz, jak Pan potrzebuje talerza pod kapuchę i schabowy to Voilà!! A Pani chce owoce i sentencje. Łacińskie. Kupione.
Przecież to zaraz widać, że jak ktoś kupuje z sentencją łacińska to kulturalny, wykształcony i i.....ii i w ogóle.A on tak wziął i sprzedał. No jak tak można...
Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija pana....
czwartek, 12 kwietnia 2012
potem w mig się zje baby dwie...
Święta święta i już po....ale
Nadciągają święta, niczym tornado, myślę grzebiąc nożem w cieście kruchym zamarzniętym na kość w wielkopiątkową noc. Ciasto miało trafić na chwilę do zamrażarki, ale chwila ta trwała nazbyt długo i teraz przedmieście uśpione, szumią tylko urządzenia, wspierając osamotnioną na placu bitwy
Kiedy ciasto pokrojone na kawałeczki odkleiło się w końcu od podsypanej mąką miseczki, problemem stało się rozwałkowanie, indiańską metodą starte na tarce zmieniło się w spód mazurka makowego. ;)
Mamo, a upieczesz ten pyszny mazurek ten co w tamtym roku?; Kajmakowy? O tak ten, ten makowy! No to makowy. Jednak ubiegłoroczny mazurek mi sromotą, bowiem mleko i cukier za żadne skarby nie chciał się zmienić w kajmak, po kilku godzinach podgrzewania zdesperowana utarłam to co wyszło z masłem i w takiej półpustynnej postaci wylałam na ciasto. Przyczyna była w mleku kartonowym, w tym roku zaopatrzona w mleko z "woreczka" uwieńczyłam sukcesem dzieło. A mazurek kajmakowy znika u nas równo z chwilą zakończenia świąt, drugi wypróbowywany do tej pory trwa na posterunku, okazał się niewypałem i jego miejsce w przyszłym roku zajmie inny.
Wielkanoc od kilku lat ma swoją właściwą oprawę, odkupiłam sobie na starociach część serwisu śniadaniowego z motywem Indisch Blau i wszystko wróciło na swoje miejsce.
Ostatecznie Święta się odbyły i nawet było miło. Dobrze, że są tylko raz na jakiś czas, bo choć trwały dwa dni, to ja już od dwóch dni dojść do siebie nie mogę, marzę o tym żeby odpocząć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)